Nauczyciela ciąg dalszy[1]
[1] Tekst „Nauczyciel” w skróconej formie (pozbawiony zdjęć), został przy znaczącym udziale Mieczysława Nowakowskiego wydrukowany w: „Miesięczniki Ludowego Towarzystwa Naukowo- Kulturalnego im. Włodzimierza Tetmajera Kraków” 2023, Nr 20/21 IV Elementy historii najnowszej, str. 157.
Pisząc opowieść pod nazwą „Nauczyciel”, nie przypuszczałem, że ona rozrośnie się do obecnego kształtu. Przede wszystkim, co uzasadniłem w poprzednim tekście, nie chciałem, by wiązano jej powstanie z tym, że nauczyciel – bohater tego opowiadania – był moim teściem. Chociaż to prawda. I to, że był moim teściem, i to, że napisałem o nim dla niego samego. Kiedy zacząłem prowadzić mój Blog Internetowy i pisałem o historii wsi mego urodzenia Grodzeniu, nie mogłem pominąć osoby ostatniego przed wojną tam nauczyciela, tym bardziej że został przez Niemców w sposób okrutny, a nade wszystko niezasłużony zamordowany. W niczym przecież zwycięzcom w tej wojnie nie zawinił.
Jest cechą, a może należy napisać zasługą Internetu, że wywołuje reakcje czasami niespodziewane. Nie tylko spowodował, że napisała do mnie daleka krewna nauczyciela odwiedzająca groby Skorupińskich w Nieszawie, ale też sprawił, że zainteresowali się jego sylwetką ludzie zajmujący się historią okolic Kikoła, a więc i Grodzenia: prof. Mirosław Krajewski, Paweł Rumiński i Krzysztof Kuczkowski. Ostatni z wymienionych w swojej książce „Gmina Kikół w latach 1939 – 1945” poświęcił nauczycielowi – Stanisławowi Skorupińskiemu obszerne fragmenty z mego blogu. Nie tylko. Dotarli oni i zgromadzili szereg dokumentów, z których teraz mogę skorzystać. Ale po kolei.
Mój syn Krzysztof oraz Jarosław Skorupiński, wnukowie nauczyciela w trakcie podróży zagranicznych odwiedzili obóz koncentracyjny w Mauthausen i dowiedzieli się, że wśród osób, które tam zginęły (zostały zamordowane), nazwiska ich dziadka Stanisława Skorupińskiego nie ma. Wydało mi się to dziwne. Byłem przekonany, że Niemcy w swojej nawet zbrodniczej działalności byli bardzo precyzyjni. Gdzieś z pewnością powinna być odnotowana śmierć nauczyciela z Grodzenia. Miałem nawet im za złe, że przyjęli tak bezdyskusyjnie tę wiadomość. Kiedyś w rozmowie z moim wnukiem Piotrem namawiałem go, by podjął próbę wyjaśnienia, gdzie i w jaki sposób zginął Stanisław Skorupiński. W końcu to jego pradziadek i czas, by wyjaśnić tę dla wielu już mało istotną wiadomość, ale dla nich ważną. W naszej kulturze do sprawy śmierci i miejsca pochowania zwłok przywiązuje się dużą wagę. To ważne miejsce. Jest taki czas, gdy zmarłych wspominamy, składamy znicze i kwiaty oraz odmawiamy modlitwę „Wieczne odpoczywanie…” On takiego miejsca nie ma. Co najwyżej miejsca symboliczne przy grobach krewnych w Nieszawie i Kikole. To jednak nie to samo.
Piotr Gąsik, jestem mu za to wdzięczny, potraktował tę sprawę poważnie. Napisał pismo o treści:
Szanowni Państwo,
Zwracam się z uprzejmą prośbą o pomoc w uzyskaniu informacji na temat mojego pradziadka Stanisława Skorupińskiego (w dokumentach może figurować jako Skarupiński). Był nauczycielem w Grodzeniu. W 1939 roku walczył w obronie Warszawy, a po upadku miasta wrócił do Lipna. Tam został wezwany przez niemieckie władze, następnie uwięziony i przetransportowany do obozu koncentracyjnego Mauthausen.
Nie jest do końca jasne, do jakiego dokładnie miejsca w systemie obozów Mauthausen trafił. Z relacji rodziny wiadomo jedynie, że w 1941 roku jego żona otrzymała informację o jego śmierci – oficjalną przyczyną miało być zapalenie płuc. Nie mamy jednak żadnych dodatkowych dokumentów potwierdzających tę informację. Co więcej, w rodzinie nie zachowały się żadne listy od niego z obozu, co może sugerować, że przebywał tam w szczególnie trudnych warunkach.
Zwracam się z pytaniem, czy możliwe jest uzyskanie dokładniejszych informacji o losach Stanisława Skorupińskiego (Skarupińskiego)? Chciałbym zweryfikować, czy rzeczywiście zmarł w Mauthausen, a jeśli tak, to w jakich dokładnie okolicznościach. Czy istnieją w Państwa archiwach jakiekolwiek dokumenty dotyczące jego pobytu w obozie – np. numer obozowy, karta więźnia, przyczyna śmierci lub miejsce pochówku?
Będę niezmiernie wdzięczny za każdą informację dotyczącą mojego pradziadka. Jeśli konieczne jest przesłanie dodatkowych danych, proszę o informację, jakich szczegółów Państwo potrzebują.
Z góry dziękuję za pomoc i poświęcony czas.
Z poważaniem, Piotr Gąsik
Pismo powyższe zostało wysłane do niżej podanych instytucji:
- Miejsce Pamięci Mauthausen: Instytucja ta posiada archiwum zawierające dokumenty dotyczące więźniów obozu Mauthausen.
- Biuro Informacji i Poszukiwań Polskiego Czerwonego Krzyża: Biuro to prowadzi poszukiwania i ustala losy ofiar II wojny światowej.
- Arolsen Archives: Międzynarodowe centrum dokumentacji ofiar prześladowań nazistowskich, posiadające cyfrowe archiwum z informacjami o więźniach obozów koncentracyjnych.
- Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej: IPN posiada akta dotyczące obozu Mauthausen-Gusen, w tym imienne listy więźniów. Informacje na ten temat dostępne są na stronie.
- Muzeum Auschwitz-Birkenau: W archiwum muzeum znajdują się oryginalne dokumenty zawierające dane o zarejestrowanych w obozie Mauthausen więźniach, w tym ich nazwiska.
- Klub Byłych Więźniów Politycznych Obozów Koncentracyjnych Mauthausen-Gusen: Organizacja zrzeszająca byłych więźniów oraz ich rodziny, mogąca dysponować dodatkowymi informacjami.
Jednocześnie zwierzyłem się z próby tych poszukiwań znajomym zajmującym się historią Kikoła i okolic. Okazało się, że p. K. Kuczkowski ma pewne źródłowe materiały dotyczące Zofii Skorupińskiej w powojennych staraniach o odzyskanie zabranego jej domu, a p. Paweł Rumiński był bardziej skuteczny w poszukiwaniach dokumentów dotyczących nauczyciela – Stanisława Skorupińskiego, a właściwie wcześniejszych jego poszukiwań.
Stanisław Skorupiński aresztowany 17 października 1939 wraz z 72. innymi nauczycielami (mężczyznami) z powiatu lipnowskiego, został przewieziony do więzienia we Włocławku, a stamtąd do obozu koncentracyjnego w Hohenbruch w Prusach Wschodnich. Następnym etapem był prawdopodobnie obóz w Dachau i ostatecznie w Mauthausen – Gusen. Informacje te pochodzą od nauczycieli, którzy przeżyli wojnę dali i świadectwo tej wędrówki. Stanisław nie napisał żadnego listu do domu.[2] Z tego okresu zachował się jedynie przejmujący list jego żony Zofii. W styczniu 1940 r. pisała do niego:
Grodzeń 17. I. 1940 rok
Kochany mój Mężu
Jestem dziś uradowana, bo dostałam wiadomość, że żyjecie. Pisał p. Rydzyński z polecenia p. Kopczyńskiego. Ile już razy pragnęłam Ci wysłać coś do zjedzenia, a już te buty to moja boląca rana. Wszyscy mi odradzali, że już tam Was nie ma, że paczek nie warto wysyłać. I tak z bólem w sercu czekałam, trzymałam wszystko – że wrócisz, bo stale tu mówili, że już idziecie. Kupiłam Ci sweter, nie wiem, czy wysłać? Ty marzniesz, a tu kożuch wisi, wysłać nie można, bo za ciężki. P. Kozińska już wysłała paczki w poniedziałek, ma służącą i sama stale chodzi i załatwia. Mnie jest trudniej odejść od dzieci. Pisał Maryś już parę razy i prosił, byś do Niego napisał, bo Pela pisała, że żyjesz. Ja Mu opisałam o Tobie. Felek też jest w niewoli. Posłałam Ci w paczce koperty z listami. Dzieci codziennie mówią tatuś tak długo nie idzie, co my poczniemy jak nie wróci.
Twoja żona – Zosia i dzieci
List zachował się w dokumentacji zgromadzonej w Niemczech.

Czy dotarł on do adresata? Nie wiadomo. Raczej nie. Rodzina została powiadomiona o jego śmierci w lipcu 1941 r. Tak postępowano. Żadnego oficjalnego dokumentu. Po prostu niemieccy żandarmi powiadamiali o tym fakcie rodzinę zamordowanego. Stanisław Skorupiński miał rzekomo umrzeć na zapalenie płuc 9 lipca 1941 r. To wszystko. Dokument oficjalny stwierdzający jego śmierć powstał dopiero po zakończeniu wojny, gdy wdowa po nauczycielu 22 maja 1946 r. wystąpiła do Sądu Grodzkiego w Lipnie z wnioskiem o orzeczenie w tej sprawie.

Przedstawiam kopię tego pisma, by uświadomić jakie potworne kłopoty z tym były związane. Zasadniczy, to jakby udowodnienie, że śmierć nastąpiła. Przecież wdowa tego udowodnić nie była w stanie. Nie było ciała, nie było lekarskiego stwierdzenia ustania funkcji życiowych denata, a człowieka nie było. Znalezieni świadkowie śmierci Stanisława, nauczyciele razem z nim aresztowani Henryk Bulczyński kierownik szkoły w Maliszewie i Henryk Rumianowski nauczyciel szkoły w Lipnie nie do końca pamiętali miejsce, w którym zwłoki Stanisława Skorupińskiego widzieli. Stąd pomyłki, w którym z obozów został zamordowany. Zofia Skorupińska we wniosku podaje obóz w Hohenbruch, a w postanowieniu sądu jest Mauthauzen. Biorąc pod uwagę datę śmierci, należy przyjąć, że był to ten niemiecki koncentracyjny obóz śmierci. To miejsce podawane jest na symbolicznych jego mogiłach.

To wszystko. Więcej informacji dotyczącej śmierci Stanisława Skorupińskiego, bohatera mego opowiadania – OKRUCHU „Nauczyciel” brak. Nie udało się do nich dotrzeć zarówno przy poszukiwaniach wcześniejszych, jak i obecnych.
W jednym z pism skierowanych do Zofii Skorupińskiej w odpowiedzi na jej poszukiwania wieści o losach męża, z ITS (International Tracing Service) w Genewie w 1990 r. napisano:
Szanowna Pani Skorupińska
W nawiązaniu do Pani pisma informujemy, że z przykrością przyjęliśmy wiadomość o tragicznym losie Pani męża.
Niestety sprawdzenie dostępnych nam materiałów archiwalnych dało wynik negatywny. W tym kontekście zwracamy uwagę, że posiadane przez nas dokumenty nie roszczą sobie prawa do kompletności, ponieważ duża część dokumentów została zniszczona wskutek działań wojennych.
Jest nam przykro, że nie możemy być pomocni w Pani sprawie i pozostajemy z poważaniem. W. Jeck
Myślę, że powinniśmy uznać, że w wyjaśnieniu jego śmierci zrobione zostało wszystko, co było możliwe. Nie kończy to jednak tej opowieści. Pozostają wątki związane są już nie z naszym nauczycielem, ale jego żoną, ich majątkiem i próbami otrzymania przez nią odszkodowania za okupacyjne zbrodnie niemieckie.
Nie wiem jak Państwo, czytelnicy tej opowieści, ale ja mam wrażenie, że mocarne wtedy państwo niemieckie nie wywołało jedynie wojny z państwem polskim, oni prowadziło wojnę z wszystkimi Polakami, z całym narodem polskim. Szczególnie dotyczyło to warstw kierowniczych w tym inteligencji zgodnie z instrukcją Adolfa Hitlera: „Tylko naród, którego warstwy kierownicze zostaną zniszczone, da się zepchnąć do roli niewolników”.
Nasz tytułowy ‘nauczyciel’ przegrał tę walkę stosunkowo wcześnie, zginął bardzo młodo w wieku zaledwie 31 lat. Wojna trwała jednak dalej. W tym przypadku dotyczyła także jego najbliższych, jego żony i ich życiowego dorobku – skromnego majątku.
Informacje te już podałem w części pierwszej, lecz dla zrozumienia całości należy je tu przypomnieć chociażby w telegraficznym skrócie. Ich domek koło kościółka został im prawie natychmiast po zajęciu tych ziem przez okupanta zabrany, a właścicielka wraz z dziećmi przeniesiona do domu jej matki. Stąd razem z matką i siostrą Pelagią i ich dziećmi zostały wysiedlone i skierowane do przymusowej pracy. Gospodarstwo ich matki, gdzie mieszkały, zajął Niemiec – przybysz z Besarabii. Natomiast w zbudowanym tuż przed wojną przez Stanisława i Zofię Skorupińskich domku, początkowo zamieszkał folksdojcz Tomaszewski, a następnie ich sąsiad Niemiec Edward Racław, który przejął go, rozebrał i przeniósł na swoje oddalone o około pół kilometra siedlisko.
To rzecz niesłychana. Nie można mieć za grosz wstydu, by to zrobić. Jednocześnie trzeba czuć się bezmiernie bezkarnym i wierzyć w bezkarność. W każdym razie Zofia została praktycznie pozbawiona ich skromnego dobytku.
Po powrocie z wojennej tułaczki rozpoczęła starania o zwrot swojej własności. Zachowało się przedstawione poniżej jej pismo w tej sprawie do Urzędu Ziemskiego w Lipnie. Jest ono dostatecznie czytelne, więc przedstawiam je w oryginale. Jak wynika z jego treści, nie jest to pierwsze wystąpienie Zofii Skorupińskiej w tej sprawie. Mimo widocznej na nim dekretacji nie było także ostatnie. Dom do niej nie powrócił. Musiała wynająć adwokata. Zachowało się jego pismo już nie do władz powiatowych, a do Wojewódzkiego Urzędu Ziemskiego w sprawie tego samego domu. Wiem, co mogę usłyszeć. Władze okupacyjne Niemiec nie odpowiadają już przecież za zachowania biurokratyczne władz polskich. To prawda. Ale gdyby dom stał tam, gdzie został pierwotnie zbudowany, problemu by nie było. Problem powstał z chwilą jego przeniesienia i odpowiadają za to władze III Rzeszy i zachęceni do bezkarności przez nie niemieccy sąsiedzi nauczyciela.
W końcu pozwolono jej zamieszkać w domu w miejscu, w którym stał. Następne jego przenoszenie groziło kompletną jego dewastacją. Musiała też otrzymać przydział kawałka ziemi, na którym stał jej dom i droga dojazdu do niego.
Zofia Skorupińska podejmowała próby otrzymania odszkodowania od rządu RFN za poniesione w czasie okupacji straty. Pisma napisane przez nią oraz przez jej syna Sławomira Skorupińskiego istnieją. Zapewne kierowane były pod niewłaściwy adres. Właściwego nie było. Nie ma go zresztą do dziś.



Przekonują nas o tym, że Polsce nic się nie należy przede wszystkim przedstawiciele władz niemieckich. Przekonują nas od dawna, a teraz po oszacowaniu strat wojennych tym bardziej.
Zwracam się do pana, Panie Kanclerzu Merz, nie tyle zwracam się, co tę opowieść, która relacjonuje zdarzenia z maleńkiej wsi na Ziemi Dobrzyńskiej, rzucam panu w twarz. Ona pokazuje, jak butnie uważaliście się za panów tej ziemi i z jaką nienawiścią nas Polaków traktowaliście. Jeżeli uważa Pan, że to zdarzyło się w jakiejś tam wioseczce, to chcę panu uświadomić, że takich wiosek i innych miejscowości jest w Polsce setki tysięcy, a ludzi w nich żyjących miliony. Każdy z nich ma podobne, a wielu znacznie gorsze związane z obecnością tu pana przodków, przeżycia. Proszę pamiętać, że ludność stolicy naszego kraju Warszawy wymordowaliście lub wysiedliliście, a zabudowania w szczególności te zabytkowe zrównaliście z ziemią. Pan tego nie widział, ja to morze ruin tak. Tego nie sposób zrozumieć, tego nikt o zdrowych zmysłach robić nie może, nie powinien.
Kieruję tę opowieść także w szczególności do moich współobywateli, którzy zapatrzeni w ideę Zjednoczonej Europy zapominają, że żyją w końcu w Polsce posiadającej własne niezawisłe państwo. Nauczmy się to cenić. Nikt tak dobrze nie będzie nami rządził, niż my sami możemy to robić. Czego jak czego, ale tego powinna była nauczyć nas nasza historia. Tymczasem już drugi raz rzędu oddajemy w kraju rządy w ręce premiera, który nie ukrywa swoich uczuć do Polski. Padło jego zdanie, że
– Polska to nienormalność.
Podobno wyrwane z kontekstu. Przeczytałem kiedyś całą wypowiedź. Niezależnie od tego, co by do tego zdania dodać, nie zmieni to faktu, że jednak ono padło.
Słyszałem, jak to się mówi na własne uszy, rozmowę dwóch panów: premiera Tuska i mecenasa Giertycha. Targowali się, który z nich jest bardziej Niemcem. Nie mam o to pretensji. Mogą być nawet w stu procentach, tylko niech zostawią Polskę w spokoju. Niestety jednak to my pozwalamy im żerować na organizmie naszego kraju. Nie rozumiem, czy za cenę „dostępu do koryta”, czy z powodu wzajemnych ans, plemiennych nienawiści D. Tusk utrzymuje się przy władzy.
Nie możemy dobić się do przeświadczenia, że istnieje tylko jeden powód, który powinien łączyć, spajać klasę polityczną kraju. Jest nim Interes Polski. Kiedy to stanie się możliwe, obowiązujące?
Niedawno udało mi się w końcu zorganizować podróż do miejsc opisywanych na moim Blogu Internetowym w części „Skąd nas ród”. Byli ze mną wnuki Marcin i Piotr oraz wnuczka Marta. Niestety Karola już zdążyła wyjechać do Finlandii i ją ta podróż ominęła. Ja żałuję, ona jak mi napisała też. Ta podróż w moim założeniu była po części związana z tą opowieścią. Chciałem pokazać wnukom miejsca, gdzie zamieszkiwali ich dziadkowie i miejsca związane z moim dzieciństwem. Spotkałem się także z kilkoma ważnymi miejscowymi osobami. Oprócz spotkania z państwem Kuczkowskimi (zostawiłem im dokumenty Stanisława Majewskiego i Jana Wasilewskiego przeznaczone do ewentualnego Kikolskiego muzeum) oraz z p. Pawłem Rumińskim i jego rodzicami, udało mi się spotkać z vice burmistrzem Kikoła (pani burmistrz nie była obecna) oraz Ks. Markiem, Proboszczem Kikolskiej Parafii.
Spotkanie z władzami nowo przywróconego do praw miast Kikoła miało na celu zachęcenie ich do utworzenia instytucji, która spełniałaby rolę miejskiego muzeum. Inaczej prosiłem, by skromne dokumenty pozostawione u p. Kuczkowskiej powróciły do mojej rodziny mieszkającej w Grodzeniu. W tej sprawie rozwiązanie problemu jak zwykle zależy od możliwości znalezienia środków. Może z dotacji UE. Miasto będzie tych środków poszukiwało.
Spotkanie z Proboszczem Kikolskiej Parafii było bezpośrednio związane z historią nauczyciela. Wcześniej już byłem zdania, że dwie osoby ks. Tadeusza Szmidta i Stanisława Skorupińskiego dobrze byłoby uczcić umieszczeniem poświęconych im tablic, np. w grodzeńskim kościółku. Propozycja zyskała poparcie Pawła Rumińskiego, który w rozmowie z ks. Markiem, jego także przekonał do tego pomysłu.
O treści tablicy poświęconej ks. Szmidtowi nie będę się wypowiadał. Tablica poświęcona nauczycielowi może, a nawet powinna być bardzo skromna w stylu:
Pamięci
Stanisława Skorupińskiego
Nauczyciela w 1939 r.
Szkoły Powszechnej w Grodzeniu
Zamordowanego w 1941 r. w Mauthauzen
Prosi o modlitwę
Treść ta powinna być oczywiście uzgodniona z władzami kościoła i konserwatorem zabytków. Zresztą sama idea umieszczenia tam tablic, zdaniem Proboszcza, też zależy od zgody osób reprezentujących te instytucje.
Jeżeli chodzi o uzasadnienie takiego rozwiązania, gotów jestem w tym uczestniczyć. W szczególności, gdy chodzi o nauczyciela. Nie widzę jakiejkolwiek przyczyny, powodu, która uzasadniałaby jego śmierć. Te same niemieckie władze po zajęciu Warszawy zwolniły go z pobytu w stalagu. Zginął dla realizacji zbrodniczej idei zamiany narodu polskiego w armię niewolniczej pracy. Zginął, bo uczył polskie dzieci ich języka i historii, a nawet religii przodków. Uczył ich bycia polskimi patriotami. To było nie do wybaczenia i dlatego zgodnie z tą ideologią powinien zginąć i zginął.
Z tego właśnie powodu zasługuje dziś na naszą pamięć i dlatego może, a nawet powinien mieć tę skromną tabliczkę w miejscowym grodzeńskim kościółku.
Nie twierdzę, że inni zamordowani nauczyciele z pobliskich i dalszych miejscowości byli winni. Byli równie niewinni. Jednak Stanisław Skorupiński uczył w Grodzeniu i może właśnie tu mógłby być upamiętniony. Załóżmy, że zgody te możliwe są do uzyskania. Co wtedy? Wtedy rodzinne zjazdy Skorupińskich podobne do tego tam mogłyby być organizowane. Kikół stał się miastem. Nabiera cech miejscowości letniskowej. Dwa duże jeziora w okolicy. Budowana jest najwyższa w Polsce (nie tylko) figura Matki Boskiej. Może więc Kikół byłby odpowiednim miejscem do takich spotkań.
Z drugiej strony jak twierdził Tadeusz Kotarbiński:
„Przeszłość zachowana w pamięci staje się częścią teraźniejszości”,
byłby to sposób na zachowanie pamięci o Stanisławie Skorupińskim i jego misji, jaką swoim życiem spełnił.
[1] Tekst „Nauczyciel” w skróconej formie (pozbawiony zdjęć), został przy znaczącym udziale Mieczysława Nowakowskiego wydrukowany w: „Miesięczniki Ludowego Towarzystwa Naukowo- Kulturalnego im. Włodzimierza Tetmajera Kraków” 2023, Nr 20/21 IV Elementy historii najnowszej, str. 157.
[2] W jednym z dokumentów jest wzmianka, że otrzymali jeden list z Hohenbruch. List ten nie zachował się niestety. Listy pisane do niego nie były dostarczane.